Próby zaprowadzenia Archiego do dentysty są katorgą. Przysięgam.
- Arttu, bądź poważny, proszę. To tylko lekarz. - westchnąłem, idąc obok młodszego przyjaciela.
- Jestem poważny. Tylko ten... to boli. - jęknął, spowalniając krok tym bardziej, im bliżej byliśmy gabinetu.
- Lepiej wyleczyć to od razu, jak tylko trochę boli, niż żeby potem ci się ząb rozpierdolił i by go wyrwali, tak? - tłumaczyłem rozsądnie, gdy nagle Arch odwrócił się i zaczął spierdalać w stronę wyjścia. Stanąłem jak wryty. Na szczęście przed budynkiem czekał na nas przezorny Johnny i po niespełna minucie pojawił się z miną typu "A nie mówiłem?" i wyrywającym się Archiem, którego trzymał za ramię.
- On się nigdy nie zmieni. - pokręcił głową ze zrezygnowaniem Joonas.
- I co z tego?? Macie mnie kochać noo! - chlipnął Arttu, kopiąc przyjaciela po kostkach.
- Kochamy... I właśnie dlatego masz przestać się mazać i iść na tą jebaną wizytę! - Oho... Johnny tracił cierpliwość.
- No i pójdę. - obraził się Arch, wyrywając się nagle i przybierając buńczuczną minę, ruszył w stronę gabinetu. Joonas zmrużył podejrzliwie oczy i dla pewności stanął ponownie przed wyjściem. Westchnąłem ciężko i oparłem się o ścianę obok młodego gitarzysty... a właściwie to multiinstrumentalisty.
- Johnny... - zacząłem delikatnie.
- Tak? - uniósł jedną brew, wyciągając Lucky Strike'a z paczki i rozglądając się, czy aby nie ma nigdzie ochroniarza i skierowanej w naszą stronę kamery.
- Słuchaj... Słyszałeś o zespole The Pretty Reckless? - skierowałem dyskretnie rozmowę na pożądany tor. Joonas zamarł na chwilę z papierosem w ustach i podłożoną zapalniczką, ale po chwili się otrząsnął, spokojnie dokończył proces odpalania i spojrzał na mnie badawczo.
- Tak, znam ten zespół. - odparł. - Nawet byłem na kilku koncertach... - dodał ciszej.
- No tak... - zakaszlałem. - Wiesz, przyjaźnię się z ich wokalistką.
- Tak, wiem. - zacisnął usta.
- I... Z tego, co wiem, też kiedyś się z nią przyjaźniłeś... - mruknąłem zmieszany.
- Tak. Kiedyś. - wzruszył ramionami, zaciągając się papierosem z zamkniętymi oczami.
- Mhm... A mógłbyś mi powiedzieć, dlaczego... no wiesz... przestałeś? - podrapałem się po karku.
- A mógłbyś mi powiedzieć, dlaczego chcesz to wiedzieć? - niespodziewanie warknął.
- Bo... - odetchnąłem głęboko. - Ponieważ wiem, że to odcisnęło na niej naprawdę wielkie piętno, długo nie mogła się pozbierać, a i do tej pory nie jest tak dobrze, jak mogłoby być.
- Niby dlaczego akurat strata mnie miałaby tak na nią wpłynąć? - zmarszczył brwi w zamyśleniu.
- Widocznie byłeś dla niej ważny. Jak bardzo, to na to pytanie powinieneś odpowiedzieć sobie sam. - łypnąłem na niego.
- No... Ale było, minęło. - szepnął, patrząc gdzieś w bok z widocznym bólem w oczach.
- Czy minęło, tego nie możesz wiedzieć. A ja się o nią martwię i uważam, że należy jej się rozmowa. - stwierdziłem nieco gniewnie i oderwałem się od ściany. Wychodząc z budynku, rzuciłem przez ramię: - Ten kretyn Arttu też mógłby z nią porozmawiać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Nie bądź żerującym na mnie pasożytem - komentuj wszystko, co tu czytasz, chociażby jednym słowem. ;)